Łączna liczba wyświetleń

środa, 23 stycznia 2013

Atention!!

       Wczoraj postanowiłam, że znów zacznę pisać "chwilę zapomnienia". Wiem, że wielu z was miało mi za złe, że w ogóle przestałam, tak więc teraz będę pisać dalej. Mam nadzieję, że chociaż kilka osób to przeczyta i kogoś to ucieszy. Jednak jest jeden warunek, muszę tu mieć przynajmniej 5 komentarzy, wtedy zacznę pracę nad kolejnym rozdziałęm "chwili zapomnienia"
______________________________________________________
XOXO, Adrianna

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 4

      Od konia dzieliło mnie już tylko około 10 metrów, gdy usłyszałam jak ktoś woła moje imię, co wyrwało mnie z tego hipnotycznego stanu. Odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam, że w moją stronę biegnie Ian, na jego twarzy malowała się czysta panika. Zatrzymałam się i w tym samym czasie usłyszałam niezadowolone prychnięcie konia. Coś mi się jednak nie zgadzało, było za blisko. Odwróciłam się w jego stronę. Tuż przede mną stał prawdziwy olbrzym i jednocześnie najpiękniejszy koń jakiego widziałam. Miał około metr 90 wzrostu, tak więc jego grzbiet był około 20 centymetrów ponad moją głową, a jego głowa zasłaniała mi słońce. Opuścił ją i powąchał moje włosy, po czym stanął między mną, a nadbiegającym Ianem, położył po sobie uszy, stanął dęba i uderzył kopytami w ziemię kilka metrów od chłopaka, który z przerażenia potknął się i przewrócił na plecy. Byłam już równie przerażona co Ian, mój hipnotyczny stan całkowicie się ulotnił i do władzy znów doszły racjonalne myśli.
      Boże jaka ja byłam głupia, podchodzić tak do obcego konia na pastwisku?!
      Jednak z jakiegoś dziwnego, niewytłumaczalnego powodu nie bałam się go. Moje przerażenie wynikało z martwienia się o Iana. Przeszłam więc między konia, a leżącego na ziemi chłopaka, spojrzałam na zwierze i z pewnością w głosie, która wzięła się niewiadomo skąd powiedziałam.
      - Zostaw!
      Byłam chyba w równie wielkim szoku co Ian, gdy koń mnie posłuchał, schylił głowę jakby w geście poddaństwa i cofnął się kilka kroków gdzie wciąż nas obserwując zaczął zajadać trawę. Gdy byłam pewna, że nie wróci, odwróciłam się i pomogłąm Ianowi wstać.
      - Wszystko w porządku? - Spytałam.
      - Chyba tak. - Odpowiedział z kredowo białą twarzą. - Chyba często widujesz konie...
      - Ostatnie gdy miałam 7 lat. Przepraszam, byłam jak zahipnotyzowana, teraz zdaję sobie sprawę, że to nie było zbyt mądre.
      - Gdyby to tylko był, którykolwiek inny koń... Ale akurat ten? Chodźmy stąd. - Złapał mnie za rękę i zaczął szybko ciągnąć w stronę płotu. Odwróciłam się jeszcze by zobaczyć, że koń podąża za nami w pewnym odstępie.
      Gdy przeszliśmy przez płot Ian też się odwrócił po czym pociągnął mnie jeszcze dalej w stronę stajni i posadził na łąwce przed nią.
      - A co jest z tym koniem nie tak?
      - Ma na imię Demon i jest to bardzo odpowiednie imię dla taiej bestii jak on. Jest przywódcą stada, a ty jesteś pierwszą osobą od zawsze, która podeszła tak blisko i nie skońćzyła w szpitalu, albo w kostnicy.
      - Naprawdę?! A wydaje się taki milusi. Jest piękny prawda? - Powiedziałam i spojrzałam na Demona, który stał przy płocie i wpatrywał się w nas z zainteresowaniem.
      - Milusi?! To zabójca. Nie widziałaś jak chciał mnie zdeptać?!
      - Ale mi nic nie zrobił...
      - Nie zdążył.
      - Nie uwierzę w to. Wiem, że nic by mi nie zrobił.
      - Radzę nie sprawdzać tej teorii...
      Odwróciłam głowę w stronę Iana.
      - A jednak ją sprawdzę. - Powiedziałam, wstałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę zagrody.
      - Czekaj! - Ian poderwał się z ławki i podbiegł kawałek za mną.- Widzę, że jesteś cholernie uparta... - Uśmiechnął się.- Pozwul chociaż, że zrobimy to razem. Jutro.
       - Dlaczego jutro?
      - Bo mam już dość przeżyć jak na jeden dzień. - Znów się uśmiechnął, a ten uśmiech rozbroił mnie zupełnie.
      - Okej.
      - Dzięki Bogu... Dzisiaj mogę Ci pokazać kilka spokojniejszych koni jeśli chcesz?
      Teraz to ja się uśmiechnęłam.
      - Z wielką chęcią.

      Gdy wróciłam do pokoju słońce zaczęło już zachodzić. Dziewczyny siedziały na kanapie w korytarzyku i plotkowały o czymś zaciekle gdy weszłam do środka.
       - Gdzieś ty była? - Emma poderwała się z kanapy.- Miałaś iść na obiad i nie wróciłaś przez - Spojrzała na zegar wiszący na ścianie - 2 i pół godziny!
       - Postanowiłam pozwiedzać. Byłam na łące. Spotkałam Iana w dosyć niecodziennych okolicznościach i gadaliśmy.
      Emma od razu trochę się uspokoiła, a nawet zaciekawiła.
      - Tego przystojniaka, na którego wpadłaś na korytarzu? I co? Opowiadaj! - Z powrotem usadowiła się na kanapie i patrzyła na mnie z wyczekiwaniem.
      - Nic, a co miało być? Gadaliśmy, pokazał mi konie...
      Megan przerwała oglądanie swoich paznokci i wtrąciła mi się w zdanie.
      - Ian Smith?
      - Nie wiem, nie przedstawialiśmy się sobie z nazwiska...
      - Wysoki, umięśniony, krótkie ciemno-blond włosy? - Dopytywała się Megan.
      - Tak. - Wtrąciła się Emma i z zaciekawieniam spojrzała na Meg. - Co o nim wiesz?
      - Pracuje w stajniach,, żeby zarobić na szkołę.Od kiedy tu jest nie widziałam go nigdy z żadną dziewczyną, szczerze mówiąc sądzę, że jest gejem. Ktoś tak miły i przystojny nie mógłby być jednocześnie singlem i hetero... A poza tym, jaki prawdziwy facet jeździ w tych czasach konno? Przynajmniej takie jest moje zdanie..
      - On jeździ konno?
      - I to jak! Boże, aż wzroku nie można oderwać, potrafi zrobić z koniem wszystko.
      - Może będzie mógł mnie uczyć... - Powiedziałam raczej do siebie niż do nich.
      - Chcesz się uczyć jeździć konno? Nie proś jego tylko zapisz się na to na wf. Przynajmniej będziesz miała z głowy te okropne lekcje i nie będziesz musiała wybierać dyscyplin.
      - A będę wtedy mogła wybrać konkretnego konia?
      - Już jakiś wpadł Ci w oko? Może jakiś ogier? - Emma puściła mi oczko.
      Przewróciłam oczami.
      - Demon.
      Rosalie zakrztusiła się sokiem który piła, A Megan wybuchnęła śmiechem. Emma siedziała tylko i patrzyła to na jedną to na drugą zaskoczona.
      - Czyś ty na głowę upadła czy co?! - Wykrztusiła Rosalie. - To nie koń to powtór. Mój ojcicec dosyć podstępnie sprzedał go szkole, żeby nie musieć się nim martwić, tylko sobie chodzi i je trawę. A ty chcesz na nim jeździć?! Ba, sama myśl o możliwości zbliżenia się do niego na bliżej niż 30 metrów napawa mnie przerażeniem.
       - Stałam koło niego...
      Rosalie wybałuszyła na mnie oczy.
      - Przez płot.
      - Nie, na środku pastwiska.
      - Ty naprawdę jesteś wariatką... - Wstała i weszła do swojego pokoju.
      Wszystkie patrzyłyśmy za nią, po czym Megan zlustrowała mnie spojrzeniem, wstała, uszczypnęła mnie w ramię i pokiwała głową.
      - Au! Co ty robisz?
      - Sprawdzam, czy jesteś żywa, czy może rozmawiam z duchem. Nie widzę na tobie żadnych siniaków. Jak to możliwe?
      - Demon nic mi nie zrobił. Powąchał mnie tylko, a potem tak jakby próbował odstraszyć Iana.
      - Ian też tam był?!
      - On chyba tak jakby próbował mnie ratować...
      - No tak, to do niego podobne. Co Ci w ogóle strzeliło do głowy żeby podchodzić do obcego konia, jeszcze takiego giganta... - Megan westchnęła i poszła do naszego pokoju. Zostałyśmy same z Emmą.
      - Z tego co właśnie usłyszałam, to cud, że z tobą rozmawiam. - Powiedziała po chwili.
      - On nigdy nic by mi nie zrobił. Wiem to.
      - Sądzę, że Rosa jednak wie lepiej. W końcu to był jej koń. Dostała go na 15 urodziny i przez rok próbowała się do niego zbliżyć. Potem sprzedali go Akademii.
      - I tak mam zamiar na nim jeździć.
      - Uparciuch... - Emma wstała z kanapy i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
      Zostałam sama na pustym korytarzu.

      Gdy skończyłam lekcję szybko pognałam na pierwsze piętro i weszłam do zachodniego skrzydła. Przechodzący korytarzem uczniowie zdawali się być zaskoczeni, że widzą mnie w męskim skrzydle. Szybko znalazłam drzwi z numerkiem 10 i weszłam przez nie w pośpiechu wpadając na kogoś, tracąc równowagę i wywracając się na niego. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Iana bliskiego wybuchu śmiechem.
      - Znowu na mnie wpadłaś.
      - Przepraszam, nie wiem o co z tym chodzi. Zwykle nie wpadam tak często na ludzi.
      - Co tu robisz?
      - Nie ustatliliśmy wczoraj o której i gdzie się spotykamy.
      - Nie zmieniłaś zdania?
      - Nie. - Powiedziałam z mocą. - Mam zamiar udowodnić Ci, że mam rację.
      - W tym przypadku mam nadzieję, że będziesz ją miała... Ja teraz idę na zajęcia. Spotkajmy się o 17 przy stajniach.
      - No to jesteśmy umówieni. - Uśmichnęłam się i tyłem wyszłam z korytarza. Ian przeszedł koło mnie i zniknął za drzwiami do zachodniego skrzydła. Też ruszyłam w tamtą stronę.
      - Diana! - Odwróciłam się i zobaczyłam Ryana idącego w moim kierunku. - Czyżbyś już się za mną stęskniła?
      - Ależ oczywiście - Wywróciłam oczami.- A tak naprawdę to nie przyszłam do Ciebie.
      - A do kogo? - Wydawał się jednocześnie zaskoczony i zainteresowany.
      - Ian Smith. Może kojarzysz?
      - Ten biedak? No mogłaś lepiej wybrać... - Powiedział dosyć znaczącym tonem.
      - Będzie mnie uczył jeździć konno.
      - On? Przecież on nawet nie ma konia.
      - A ty masz?
      - Oczywiście. Każdy szanujący się mieszkaniec tego miasta ma konia.
      - Chyba każdy, którego na to stać.
      - Przecież to właśnie powiedziałem...
      Zapadła cisza.
      - Miłych zajęć. - Powiedziałam po chwili, odwróciłam się i wyszłam.

      O 17 stałam pod stajniami i głaskałam jednego z koni gdy usłyszałam za sobą dobrze mi już znany głos.
      - Gotowa?
      Odwróciłam się z uśmiechem.
      - Oczywiście. - Prawie w podskokach ruszyłam w stronę pastwiska. Już z daleka widziałam Demona. Trudno było go zresztą przeoczyć.
      - Na początek nie będziemy do niego podchodzić, spróbuję go zawołać. - Ian zagwizdał. Kilka koni podniosło głowy i ruszyło w naszym kierunku, ale Demon w żaden sposób nie dał po sobie poznać, że to usłyszał. A usłyszał na pewno.
      Poklepałam konie po nosach.
      - Demon! - Krzyknął Ian. - Chodź tu!
      Demon podniósł łeb i wciąż przeżuwając trawę spojrzał na Iana z wyższością po czym wrócił do koszenia łąki.
      Roześmiałam się.
      - Coś Ci chyba nie wychodzi.
      - Chyba tak... Co za uparte zwierze...
      Spojrzałam na konia i zawołałam go po imieniu. Ian spojrzał na mnie z politowaniem, ale zaraz potem jego mina się zmieniła, gdy zobaczył, że Demon zaczął kłusować w naszym kierunku. Wyglądał pięknie. Wyhamował około 5 metrów przed płotem i ten kawałek przeszedł wolno patrząc raz na mnie raz na Iana, który mimowolnie odsunął się kilka kroków, złapał mnie za rękę i próbował pociągnąć za sobą, ale ja uparcie stałam w miejscu. Wyjęłam z kieszeni smakołyk dla koni, który znalazłam w stajni i podałam mu na otwartej ręce. Poczułam jak dłoń Iana zaciska się mocniej na moim ręku.
      Demon pochylił głowę, powąchał moją dłoń po czym zjadł przysmak i dokładnie wylizał moją rękę. Uśmiechnęłam się bezwiednie i pogłaskałam go po szyji. Przekręcił lekko głowę i zamknął oczy jakby rozmarzony.
      - Dawno nikt Cię nie głaskał, co? - Spytałam go przysuwając swoją głowę do jego (była conajmniej 5 razy większa niż moja).

      - Jak tyś to zrobiła? - Spytał Ian, który wciąż stał w bezpiecznej odległości i trzymał moją rękę. Pociągnęłam go lekko.
      - Mówiłam Ci, że on mnie lubi. No chodź. Dotknij go.
      Chłopak dosyć niechętnie zbliżył się do mnie i konia. Demon podniósł szybko głowę i spojrzał na niego niepewnie. Położyłam mu dłoń na nosie i przysunęłam trochę jednocześnie go uspokajając. Po chwili zamiast mojej dłoni leżała tam dłoń Iana, który był w głębokim szoku.
      - To niewiarygodne... - Wyszeptał po czym spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.
      Odwzajemniłam uśmiech.













niedziela, 9 grudnia 2012

Facebook

     A więc tak. Zrobiłam stronę swojego bloga na facebook'u żeby może zwiększyć liczbę czytających go ludzi. Będę tam dodawać informacje o tym kiedy wstawię następny rozdział i takie tam. Może porobie jakieś konkursy, jeśli będę miała kilka pomysłów na to co dalej sie wydarzy i nie będę mogła wybrać. W ten sposób będziecie mogli mieć jakiś wpływ na historię :) Jak wam się taki pomysł podoba? Piszcie mi tutaj, w komentarzach albo na facebooku.

______________________________________
XOXO, Adrianna

Rozdział 3

      Gdy skończyłyśmy jeść, poszłyśmy do pokoju. Trzeba było wejść po olbrzymich schodach na lewo od "stołówki" i przeszłyśmy korytarzem do wschodniego skrzydła. Składało się z wielkiego korytarza, po obu jego stronach było drzwi z numerami. Dziewczyny zaprowadziły mnie do tych z numerem 4. Przeszłyśmy przez nie i znów byłyśmy w korytarzu, ale znacznie mniejszym. Na samym środku lewej ściany stała duża czarna kanapa która kontrastowała z beżowymi ścianami, które były w całym budynku.
      - Czy te korytarze się kiedyś skończą? - Spytałam, a Emma parsknęła śmiechem.
      - To prawda, kiedy pierewszy raz tu byłam pomyślałam dokładnie to samo. Na szczęście to już ostatni. - Wskazała na drugie drzwi po prawej. - To twój pokój nr 4/3.
      - A wasz?
      - My mieszkamy w 4/4
      - To w jaki sposób jesteśmy współlokatorkami?
      - Dzielimy łazienkę.
      - Twoje bagaże pewnie już tam są, może powinnaś się rozpakować - Powiedziała Rosalie oglądając swoje paznokcie.
      - No to do zobaczenie. - Powiedziałam i weszłam do swojego pokoju. Usłyszałam jeszcze jak Emma karci Rose za bycie niemiłą, co sprawiło, że się uśmiechnęłam.
      Spojrzałam na pokój i podskoczyłam. Na jednym z łóżek siedział Ryan, przed nim leżała moja otwarta walizka, a on trzymał w rękach mój stanik i patrzył na mnie rozbawiony.
      - Zwariowałeś?! - Podeszłam do niego szybkim krokiem, wyrwałam mu go z ręki, cisnęłam z powrotem do walizki i zatrzasnęłam ją. - Co Ty tu w ogóle robisz?
      - Dziwna sprawa, chyba pomyliłem skrzydła...
      - Bardzo śmieszne...
      - Oj, chyba się nie gniewasz - Zrobił minę szczeniaczka, co od razu mnie zmiękczyło. Usiadłam koło niego.
      - Dobra, a teraz powiedz co naprawdę tu robisz.
      - Przecież powiedziałem...
      - Jasne bo Ci uwierzę, że po roku tu spędzonym nie wiesz gdzie jest twój pokój.
      - No dobra, niech Ci będzie. Stęskniłem się.
      Wywróciłam oczami, wstałam i zaczęłam rozpakowywać walizkę.
      - Poza tym jestem twpim przewodnikiem, pomyślałem, że może masz jeszcze jakieś pytania...
      - Skoro i tak tu jesteś możesz mi powiedzieć, dlaczego jestem jedyną osobą w tej szkole, która nie wie gdzie co jest i jak działa?
      - Większość pierwszoklasistów ma, albo miało tu rodzeństwo, a nawet jeśli nie, to szkoła co jakiś czas robi imprezy dla całego miasta, wszycy przychodzą, zwiedzają odwiedzają znajomych... Po prostu wszyscy już tu byli. - Patrzył jak przekładam ubrania do szafy przy łóżku, na którym siedział.
      - Świetnie, to potwierdza, że jestem tu najpewniej jedyną osobą, która nie wie gdzie co jest...
      - Dokładnie - Ryan uśmiechnął się.
      - Nie, no to ekstra... W takim razie muszę jak najszybciej poznać wszytskie zakamarki tego miejsca.
      - Na szczęście znasz doskonałego przewodnika... - Puścił oczko.
      - Dobra, jutro zaczynają się zajęcia tak?
      - Tak.
      - I będę musiała poznajdywać wszystkie te klasy i w ogóle, tak więc... Trzeba by sprawdzić na moim planie czy mamy jakieś lekcje niedalek siebie.
      - Mamy kilka razem, z tego co pamiętam.
      - Jak to, razem? Przecież jesteś w innym roczniku...
      - Owszem, ale w tej szkole to nie robi różnicy. Na jednych zajęciach może być kilka osób z pierwszej klasy, kilka z drugiej i kilka z trzeciej.
      - Dziwna ta szkoła...
      - Co najdziwniejsze główne założenie takich lekcji rzeczywiście się sprawdza... Elenor chodziło przede wszystkim o to, żeby uczniowie uczyli się sami i żeby Ci starsi pomagali młodszym.
      - Okej... W takim razie sprawdźmy które lekcje mamy wspólnie. Pamiętasz swój plan?
      - Jasne złotko, po roku nie ma szans by go nie pamiętać...
      Wyjęłam swój plan z kieszeni i usiadłam koło niego. Przysunął się do mnie i zaczął czytać mój plan.
      - Mamy jutro razem matmę na 9 lekcji, a w środę mamy razem 11, 14 i 15 lekcję.
      Spojrzałam na plan, w środę mieliśmy razem biologię, chemię i angielski. Z bólem zaczęłam sobie uświadamiać, że to już naprawdę zaczęła się szkoła, a wakacje poszły w zapomnienie.
     Witajcie klasówki i uczenie się do późna - pomyślałam ze smutkiem.
     - Co jest? Zamyśliłaś się.
     - Co? A, przepraszam, właśnie zdałam sobie sprawę, że wakacje się skończyły...
     - Tu naprawdę nie jest tak źle. - uśmiechnął się - Dobra, muszę lecieć, do zobaczenia na matmie.
     Ryan podszedł do drzwi i w momencie, w którym je otworzył zderzył się z Megan, która właśnie wchodziła.
     - Au! - Megan odskoczyła w tył i spojrzała w górę.
     Ryan ominął ją i wyszedł z pokoju bez słowa. Megan spojrzała na mnie z mieszaniną obrzydzenia i zainteresowania na twarzy.
     - Czy to naprawdę musi być akurat on? Nie mogłaś się zauroczyć w kimś innym? Kimkolwiek...
     - Nie jestem nim zauroczona, sam tu przylazł. Był tu gdy przyszłam i bynajmniej go nie zapraszałam. Poza tym, nie jest w moim typie. A ty czemu go tak nie lubisz?
     - Tak mi wpojono, nasze rodziny nienawidzą się od jakichś tysięcy lat... bla, bla, bla... Tak więc jako dobra posiadaczka nazwiska Wolf jestem zobowiązana go nienawidzić. A poza tym jest po prostu wkurwiający. Za krótko go znasz żeby to do końca zrozumieć.
     - Nienawidzą od tysięcy lat? Dlaczego?
     - Tego akurat nikt już chyba nie wie, no może moja dziwna babcia, ale ona na pewno nikomu nic nie powie...
     - I nigdy Cię to nie ciekawiło?
     - Oczywiście, że tak. Tylko nikt nie chciał mi powiedzieć wszyscy mówili "Nie wiem", albo "Jesteś jeszcze za młoda"... W końcu się poddałam.

      Ze snu obudziła mnie poduszka, która trafiła prosto w moją głowę. Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam stojące przy drzwiach Emma i Megan. Ta pierwsza przygotowywała się już do kolejnego rzutu.
     - Czy Wyście powariowały?! - Powiedziałam zaspanym głosem.
     - Za pół godziny zaczynają się zajęcia. Nie wiem jak można tak długo spać. - Powiedziała Megan i zaczęła przebierać się w dresy.
     - A ty co? Chyba nie idziesz tak na lekcję? - Spytałam.
     - Ja już skończyłam lekcje na dzisiaj, teraz mam wolne - Powiedziała i usiadła z książką na swoim łóżku. - Masz szczęście, że masz pierwszą lekcję z Emmą, któa uznała za stosowne sprawdzić czy wstałaś,
     - Już skończyłaś? Jakto? Która godzina? - Poderwałą się z łóżka i pobiegłam do łazienki po drodze biorąc z krzesła ubranie przygotowane poprzedniego dnia.
     - Wpół do 12 - usłyszałam jeszcze Emmę zanim zamknęłam za sobą drzwi.

     10 minut później szłyśmy już z Emmą korytarzem do klasy nr 25. Emily mówiła coś o nauczycielu od chemii i ogólnie o tym jak wyglądają lekcję, a ja zastanawiałam się skąd ona to wszytsko wie, prrzecież tak samo jak ja szła właśnie na swoją pierwszą lekcję w tej szkole. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie fakt, że wpadłam na kogoś.
     - Przepraszam! To moja wina - zaczęłam dukać odzyskując równowagę i tym samym wysuwając się z uścisku chłopaka, który mnie złapał.
     - Nic nie szkodzi - Zaśmiał się i pomógl mi stanąć pewniej na nogach. Gdy odzyskałam równowagę wreszcie byłam w stanie spojrzeć na niego. Był bardzo wysoki, miał krótkie ciemno-blond włosy i niebieskie oczy w których możnaby się utopić. - Jestem Ian - Dodał po chwili z uśmiechem.
     - Diana. Jeszcze raz przepraszam.
     - Tak, tak my tu gadu gadu, a zaraz się spóźnimy... - Powiedziała Emma, która była teraz niemal mojego wzrostu (zazwyczaj był raczej niska, ale jak zdążyłam zauważyć, zawsze gdy wychodziła z pokoju zakładała wysokie obcasy. Ciekawe czy miało to jakiś związek z faktem, którego dowiedziałam się o Megan, że Ryan woli wysokie dziewczyny)
     - Jeżeli martwicie się spóźnieniami to znaczy, że jesteście w pierwszej klasie. Mam rację?
     - Tak. To jest Emma, zwykle jest bardziej towarzyska.
     Emma spojrzała na mnie spode łba, ale zaraz potem rozluźniła się i spojrzała z uśmiechem na Iana.
     - Czemu ty nie przejmujesz się spoźnieniem?
     - Nauczyciele raczej nie zwracają na to uwagi i tak uczymy się w zasadzie sami, oni tylko pomagają nam jak czegoś zupełnie nie rozumiemy i zadają pracę domową. Jeżeli umiesz materiał z lekcji i zrobiłeś zadaną na niej prace domową, to nie ma znaczenia czy na niej byłeś czy nie...
     - Z każdym dniem ta szkoła staje się coraz dziwniejsza... - Wymruczałam pod nosem. - Tak czy siak wolałybyśmy nie spóźnić się na pierwszą lekcję.
     - Nie będę was zatrzymywał.
     Zostawiłyśmy Iana na korytarzu i weszłyśmy do klasy tuż przed dzwonkiem. Po chwili wszedł nauczyciel, przedstawił się i powiedział, że możemy przychodzić do niego z każdym problemem, ale najpierw powinniśmy spróbować zapytać starszych kolegów. Niektórzy w ogóle go nie słuchali (zapewne właśnie Ci starsi koledzy). Gdy skończył usiadł przy biurku, otworzył gazetę i zaczął czytać, a my nie miałyśmy pojęcia co teraz ze sobą zrobić. Zobaczyłyśmy, że starsi uczniowie wyjęli podręczniki i zaczęli czytać pierwszy rozdział. Tak więc zrobiłyśmy to samo. Było to powtórzenie absolutnych podstaw, czyli budowa atomu i takie tam. Kilkanaście minut po dzwonku do klasy wszedł Ian, rozejrzał się po czym usiadł przy naszym stoliku.
      - Cóż za zbieg okoliczności - Powiedział i wyjął swój podręcznik.
      Uśmiechnęłam się i dalej wertowałam swój.

     Lekcje skończyły się 0 16.50, ostatnią z nich - biologię, też miałam z Emmą. Rozeszłyśmy się, bo byłam głodna i postanowiłam pójść coś zjeść, a Emma jadła przed lekcjami i powiedziała, że musi iść zapytać Rosalie o coś z geografi czego zupełnie nie zrozumiała, a ma z tego gigantyczną pracę domową. Tak więc ja poszłam do stołówki, a ona do pokoju.
     W stołówce było znacznie więcej ludzi niż gdy byłam tu poprzednio, ale udało mi się znaleźć w miarę pusty stolik. Zjadłam kawałek tarty z warzywami i babeczkę po czym postanowiłam pozwiedzać trochę teren za szkołą. Dziewczyny mówiły, że są tam wielki łaki, na których pasą się szkolne konie. Uznałam, że koniecznie muszę to zobaczyć. Wyszłam na główny dziedziniec i od razu oślepiło mnie słońce. Obeszłam szkołę dookoła i zobaczyłam chyba najpiękniejszy widok w moim życiu. Przede mną rozpościerała się gigantyczna łąka, której część byla oddzielona płotem. Pasły się tam dziesiątki koni wszelkiej maści. Na horyzoncie widać było las. Wzdłuż płotu biegła ścieżka, która z prawej strony kończyła się ogromną stajnią, koło której były wygrodzone ujeżdżalnie.
     Gdy byłam mała przez kilka lat jeździłam konno z mamą, a potem ona miała wypadek i strasznie się połamała i nie pozwalała mi dłużej jeździć. Ruszyłam ścieżką w stronę stajni i patrzyłam na konie, gdy jeden z nich przykuł moją uwagę. Był wielki, czały czarny i stał z głową zwróconą dokładnie w moją stronę. Stał dobre 30 metrów ode mnie, ale widziałam go dokładnie. Jego czarna grzywa powiewała na wietrze. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Rozejrzałam się, przeszłam przez płot i jak zahipnotyzowana ruszyłam w jego stronę.

***
Ian
      Wyszedłem ze stajni z dwoma wiadrami wody w rękach i zastanawiałem się nad jednym z zadań z pracy domowej z informatyki gdy zobaczyłem dziewczynę idącą po padoku. Przesunąłe wzrok w kierunku, w którym szła i prawie dostałem zawału. Jakieś 20 metrów przed nią stał Demon i wpatrywał się w nią. Pracowałem przy tych koniach od początku szkoły żeby na nią zarobić, więc dobrze znałem je wszystkie i wiedziałem, że imię tego akurat było bardzo trafnie wybrane. Był to istny demon. Był cholernie niebezpieczny, nienawidził ludzi i żadnemu nie pozwolił się do siebie zbiżyć, a Ci którzy próbowali źle kończli. Pięciu pracowników stajni trafiło w zeszłym roku do szpitala w stanie ciężkim, bo próbowali wyczyścić mu kopyta. Jeden z nich zmarł w wyniku obrażeń wewnętrznych (został praktycznie zadeptany przez to 900 kilowe monstrum). A był to człowiek, który od dziecka pracował z końmi i znał je na wylot. 
     Tak więc teraz gdy zobaczyłem tą kruchą dziewczynę, jak gdyby nigdy nic idącą w stronę tego potwora zrobiło mi się słabo. Puściłem wiadra i puściłem się biegiem w jej stronę. Gdy byłem na tyle blisko by dokładniej się jej przyjrzeć rozpoznałem w niej dziewczynę, która wpadła na mnie na korytarzu dziś rano. Jak ona miała na imię?!
     - Diano! Nie!


_________________________________________
Przepraszam, że czekaliście na ten rozdział tak długo, ale miałam prawdziwy brak weny. Mam nadzieję, że wam się spodobał. Jak pewnie zauważyliście dodałam coś takiego jak stroje Diany i Emmy (w tym rozdziale). W zasadzie nie wiem czemu. Napiszcie co o tym myślicie i czy mam robić tak dalej. Następny rozdział dodam przy trzech komentarzach :)
XOXO, Adrianna
     



















sobota, 8 grudnia 2012

Informacja

     Wiem, że już strasznie długo czekacie, ale od dłużeszgo czasu nie miałam weny, dzisiaj znowu mam więc napiszę ile mi się uda i może już opublikuję. Mam nadzieję, że ktokolwiek to nadal czyta i nie piszę w pustkę.
________________________________________
XOXO, Adrianna