Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 9 grudnia 2012

Facebook

     A więc tak. Zrobiłam stronę swojego bloga na facebook'u żeby może zwiększyć liczbę czytających go ludzi. Będę tam dodawać informacje o tym kiedy wstawię następny rozdział i takie tam. Może porobie jakieś konkursy, jeśli będę miała kilka pomysłów na to co dalej sie wydarzy i nie będę mogła wybrać. W ten sposób będziecie mogli mieć jakiś wpływ na historię :) Jak wam się taki pomysł podoba? Piszcie mi tutaj, w komentarzach albo na facebooku.

______________________________________
XOXO, Adrianna

Rozdział 3

      Gdy skończyłyśmy jeść, poszłyśmy do pokoju. Trzeba było wejść po olbrzymich schodach na lewo od "stołówki" i przeszłyśmy korytarzem do wschodniego skrzydła. Składało się z wielkiego korytarza, po obu jego stronach było drzwi z numerami. Dziewczyny zaprowadziły mnie do tych z numerem 4. Przeszłyśmy przez nie i znów byłyśmy w korytarzu, ale znacznie mniejszym. Na samym środku lewej ściany stała duża czarna kanapa która kontrastowała z beżowymi ścianami, które były w całym budynku.
      - Czy te korytarze się kiedyś skończą? - Spytałam, a Emma parsknęła śmiechem.
      - To prawda, kiedy pierewszy raz tu byłam pomyślałam dokładnie to samo. Na szczęście to już ostatni. - Wskazała na drugie drzwi po prawej. - To twój pokój nr 4/3.
      - A wasz?
      - My mieszkamy w 4/4
      - To w jaki sposób jesteśmy współlokatorkami?
      - Dzielimy łazienkę.
      - Twoje bagaże pewnie już tam są, może powinnaś się rozpakować - Powiedziała Rosalie oglądając swoje paznokcie.
      - No to do zobaczenie. - Powiedziałam i weszłam do swojego pokoju. Usłyszałam jeszcze jak Emma karci Rose za bycie niemiłą, co sprawiło, że się uśmiechnęłam.
      Spojrzałam na pokój i podskoczyłam. Na jednym z łóżek siedział Ryan, przed nim leżała moja otwarta walizka, a on trzymał w rękach mój stanik i patrzył na mnie rozbawiony.
      - Zwariowałeś?! - Podeszłam do niego szybkim krokiem, wyrwałam mu go z ręki, cisnęłam z powrotem do walizki i zatrzasnęłam ją. - Co Ty tu w ogóle robisz?
      - Dziwna sprawa, chyba pomyliłem skrzydła...
      - Bardzo śmieszne...
      - Oj, chyba się nie gniewasz - Zrobił minę szczeniaczka, co od razu mnie zmiękczyło. Usiadłam koło niego.
      - Dobra, a teraz powiedz co naprawdę tu robisz.
      - Przecież powiedziałem...
      - Jasne bo Ci uwierzę, że po roku tu spędzonym nie wiesz gdzie jest twój pokój.
      - No dobra, niech Ci będzie. Stęskniłem się.
      Wywróciłam oczami, wstałam i zaczęłam rozpakowywać walizkę.
      - Poza tym jestem twpim przewodnikiem, pomyślałem, że może masz jeszcze jakieś pytania...
      - Skoro i tak tu jesteś możesz mi powiedzieć, dlaczego jestem jedyną osobą w tej szkole, która nie wie gdzie co jest i jak działa?
      - Większość pierwszoklasistów ma, albo miało tu rodzeństwo, a nawet jeśli nie, to szkoła co jakiś czas robi imprezy dla całego miasta, wszycy przychodzą, zwiedzają odwiedzają znajomych... Po prostu wszyscy już tu byli. - Patrzył jak przekładam ubrania do szafy przy łóżku, na którym siedział.
      - Świetnie, to potwierdza, że jestem tu najpewniej jedyną osobą, która nie wie gdzie co jest...
      - Dokładnie - Ryan uśmiechnął się.
      - Nie, no to ekstra... W takim razie muszę jak najszybciej poznać wszytskie zakamarki tego miejsca.
      - Na szczęście znasz doskonałego przewodnika... - Puścił oczko.
      - Dobra, jutro zaczynają się zajęcia tak?
      - Tak.
      - I będę musiała poznajdywać wszystkie te klasy i w ogóle, tak więc... Trzeba by sprawdzić na moim planie czy mamy jakieś lekcje niedalek siebie.
      - Mamy kilka razem, z tego co pamiętam.
      - Jak to, razem? Przecież jesteś w innym roczniku...
      - Owszem, ale w tej szkole to nie robi różnicy. Na jednych zajęciach może być kilka osób z pierwszej klasy, kilka z drugiej i kilka z trzeciej.
      - Dziwna ta szkoła...
      - Co najdziwniejsze główne założenie takich lekcji rzeczywiście się sprawdza... Elenor chodziło przede wszystkim o to, żeby uczniowie uczyli się sami i żeby Ci starsi pomagali młodszym.
      - Okej... W takim razie sprawdźmy które lekcje mamy wspólnie. Pamiętasz swój plan?
      - Jasne złotko, po roku nie ma szans by go nie pamiętać...
      Wyjęłam swój plan z kieszeni i usiadłam koło niego. Przysunął się do mnie i zaczął czytać mój plan.
      - Mamy jutro razem matmę na 9 lekcji, a w środę mamy razem 11, 14 i 15 lekcję.
      Spojrzałam na plan, w środę mieliśmy razem biologię, chemię i angielski. Z bólem zaczęłam sobie uświadamiać, że to już naprawdę zaczęła się szkoła, a wakacje poszły w zapomnienie.
     Witajcie klasówki i uczenie się do późna - pomyślałam ze smutkiem.
     - Co jest? Zamyśliłaś się.
     - Co? A, przepraszam, właśnie zdałam sobie sprawę, że wakacje się skończyły...
     - Tu naprawdę nie jest tak źle. - uśmiechnął się - Dobra, muszę lecieć, do zobaczenia na matmie.
     Ryan podszedł do drzwi i w momencie, w którym je otworzył zderzył się z Megan, która właśnie wchodziła.
     - Au! - Megan odskoczyła w tył i spojrzała w górę.
     Ryan ominął ją i wyszedł z pokoju bez słowa. Megan spojrzała na mnie z mieszaniną obrzydzenia i zainteresowania na twarzy.
     - Czy to naprawdę musi być akurat on? Nie mogłaś się zauroczyć w kimś innym? Kimkolwiek...
     - Nie jestem nim zauroczona, sam tu przylazł. Był tu gdy przyszłam i bynajmniej go nie zapraszałam. Poza tym, nie jest w moim typie. A ty czemu go tak nie lubisz?
     - Tak mi wpojono, nasze rodziny nienawidzą się od jakichś tysięcy lat... bla, bla, bla... Tak więc jako dobra posiadaczka nazwiska Wolf jestem zobowiązana go nienawidzić. A poza tym jest po prostu wkurwiający. Za krótko go znasz żeby to do końca zrozumieć.
     - Nienawidzą od tysięcy lat? Dlaczego?
     - Tego akurat nikt już chyba nie wie, no może moja dziwna babcia, ale ona na pewno nikomu nic nie powie...
     - I nigdy Cię to nie ciekawiło?
     - Oczywiście, że tak. Tylko nikt nie chciał mi powiedzieć wszyscy mówili "Nie wiem", albo "Jesteś jeszcze za młoda"... W końcu się poddałam.

      Ze snu obudziła mnie poduszka, która trafiła prosto w moją głowę. Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam stojące przy drzwiach Emma i Megan. Ta pierwsza przygotowywała się już do kolejnego rzutu.
     - Czy Wyście powariowały?! - Powiedziałam zaspanym głosem.
     - Za pół godziny zaczynają się zajęcia. Nie wiem jak można tak długo spać. - Powiedziała Megan i zaczęła przebierać się w dresy.
     - A ty co? Chyba nie idziesz tak na lekcję? - Spytałam.
     - Ja już skończyłam lekcje na dzisiaj, teraz mam wolne - Powiedziała i usiadła z książką na swoim łóżku. - Masz szczęście, że masz pierwszą lekcję z Emmą, któa uznała za stosowne sprawdzić czy wstałaś,
     - Już skończyłaś? Jakto? Która godzina? - Poderwałą się z łóżka i pobiegłam do łazienki po drodze biorąc z krzesła ubranie przygotowane poprzedniego dnia.
     - Wpół do 12 - usłyszałam jeszcze Emmę zanim zamknęłam za sobą drzwi.

     10 minut później szłyśmy już z Emmą korytarzem do klasy nr 25. Emily mówiła coś o nauczycielu od chemii i ogólnie o tym jak wyglądają lekcję, a ja zastanawiałam się skąd ona to wszytsko wie, prrzecież tak samo jak ja szła właśnie na swoją pierwszą lekcję w tej szkole. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie fakt, że wpadłam na kogoś.
     - Przepraszam! To moja wina - zaczęłam dukać odzyskując równowagę i tym samym wysuwając się z uścisku chłopaka, który mnie złapał.
     - Nic nie szkodzi - Zaśmiał się i pomógl mi stanąć pewniej na nogach. Gdy odzyskałam równowagę wreszcie byłam w stanie spojrzeć na niego. Był bardzo wysoki, miał krótkie ciemno-blond włosy i niebieskie oczy w których możnaby się utopić. - Jestem Ian - Dodał po chwili z uśmiechem.
     - Diana. Jeszcze raz przepraszam.
     - Tak, tak my tu gadu gadu, a zaraz się spóźnimy... - Powiedziała Emma, która była teraz niemal mojego wzrostu (zazwyczaj był raczej niska, ale jak zdążyłam zauważyć, zawsze gdy wychodziła z pokoju zakładała wysokie obcasy. Ciekawe czy miało to jakiś związek z faktem, którego dowiedziałam się o Megan, że Ryan woli wysokie dziewczyny)
     - Jeżeli martwicie się spóźnieniami to znaczy, że jesteście w pierwszej klasie. Mam rację?
     - Tak. To jest Emma, zwykle jest bardziej towarzyska.
     Emma spojrzała na mnie spode łba, ale zaraz potem rozluźniła się i spojrzała z uśmiechem na Iana.
     - Czemu ty nie przejmujesz się spoźnieniem?
     - Nauczyciele raczej nie zwracają na to uwagi i tak uczymy się w zasadzie sami, oni tylko pomagają nam jak czegoś zupełnie nie rozumiemy i zadają pracę domową. Jeżeli umiesz materiał z lekcji i zrobiłeś zadaną na niej prace domową, to nie ma znaczenia czy na niej byłeś czy nie...
     - Z każdym dniem ta szkoła staje się coraz dziwniejsza... - Wymruczałam pod nosem. - Tak czy siak wolałybyśmy nie spóźnić się na pierwszą lekcję.
     - Nie będę was zatrzymywał.
     Zostawiłyśmy Iana na korytarzu i weszłyśmy do klasy tuż przed dzwonkiem. Po chwili wszedł nauczyciel, przedstawił się i powiedział, że możemy przychodzić do niego z każdym problemem, ale najpierw powinniśmy spróbować zapytać starszych kolegów. Niektórzy w ogóle go nie słuchali (zapewne właśnie Ci starsi koledzy). Gdy skończył usiadł przy biurku, otworzył gazetę i zaczął czytać, a my nie miałyśmy pojęcia co teraz ze sobą zrobić. Zobaczyłyśmy, że starsi uczniowie wyjęli podręczniki i zaczęli czytać pierwszy rozdział. Tak więc zrobiłyśmy to samo. Było to powtórzenie absolutnych podstaw, czyli budowa atomu i takie tam. Kilkanaście minut po dzwonku do klasy wszedł Ian, rozejrzał się po czym usiadł przy naszym stoliku.
      - Cóż za zbieg okoliczności - Powiedział i wyjął swój podręcznik.
      Uśmiechnęłam się i dalej wertowałam swój.

     Lekcje skończyły się 0 16.50, ostatnią z nich - biologię, też miałam z Emmą. Rozeszłyśmy się, bo byłam głodna i postanowiłam pójść coś zjeść, a Emma jadła przed lekcjami i powiedziała, że musi iść zapytać Rosalie o coś z geografi czego zupełnie nie zrozumiała, a ma z tego gigantyczną pracę domową. Tak więc ja poszłam do stołówki, a ona do pokoju.
     W stołówce było znacznie więcej ludzi niż gdy byłam tu poprzednio, ale udało mi się znaleźć w miarę pusty stolik. Zjadłam kawałek tarty z warzywami i babeczkę po czym postanowiłam pozwiedzać trochę teren za szkołą. Dziewczyny mówiły, że są tam wielki łaki, na których pasą się szkolne konie. Uznałam, że koniecznie muszę to zobaczyć. Wyszłam na główny dziedziniec i od razu oślepiło mnie słońce. Obeszłam szkołę dookoła i zobaczyłam chyba najpiękniejszy widok w moim życiu. Przede mną rozpościerała się gigantyczna łąka, której część byla oddzielona płotem. Pasły się tam dziesiątki koni wszelkiej maści. Na horyzoncie widać było las. Wzdłuż płotu biegła ścieżka, która z prawej strony kończyła się ogromną stajnią, koło której były wygrodzone ujeżdżalnie.
     Gdy byłam mała przez kilka lat jeździłam konno z mamą, a potem ona miała wypadek i strasznie się połamała i nie pozwalała mi dłużej jeździć. Ruszyłam ścieżką w stronę stajni i patrzyłam na konie, gdy jeden z nich przykuł moją uwagę. Był wielki, czały czarny i stał z głową zwróconą dokładnie w moją stronę. Stał dobre 30 metrów ode mnie, ale widziałam go dokładnie. Jego czarna grzywa powiewała na wietrze. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Rozejrzałam się, przeszłam przez płot i jak zahipnotyzowana ruszyłam w jego stronę.

***
Ian
      Wyszedłem ze stajni z dwoma wiadrami wody w rękach i zastanawiałem się nad jednym z zadań z pracy domowej z informatyki gdy zobaczyłem dziewczynę idącą po padoku. Przesunąłe wzrok w kierunku, w którym szła i prawie dostałem zawału. Jakieś 20 metrów przed nią stał Demon i wpatrywał się w nią. Pracowałem przy tych koniach od początku szkoły żeby na nią zarobić, więc dobrze znałem je wszystkie i wiedziałem, że imię tego akurat było bardzo trafnie wybrane. Był to istny demon. Był cholernie niebezpieczny, nienawidził ludzi i żadnemu nie pozwolił się do siebie zbiżyć, a Ci którzy próbowali źle kończli. Pięciu pracowników stajni trafiło w zeszłym roku do szpitala w stanie ciężkim, bo próbowali wyczyścić mu kopyta. Jeden z nich zmarł w wyniku obrażeń wewnętrznych (został praktycznie zadeptany przez to 900 kilowe monstrum). A był to człowiek, który od dziecka pracował z końmi i znał je na wylot. 
     Tak więc teraz gdy zobaczyłem tą kruchą dziewczynę, jak gdyby nigdy nic idącą w stronę tego potwora zrobiło mi się słabo. Puściłem wiadra i puściłem się biegiem w jej stronę. Gdy byłem na tyle blisko by dokładniej się jej przyjrzeć rozpoznałem w niej dziewczynę, która wpadła na mnie na korytarzu dziś rano. Jak ona miała na imię?!
     - Diano! Nie!


_________________________________________
Przepraszam, że czekaliście na ten rozdział tak długo, ale miałam prawdziwy brak weny. Mam nadzieję, że wam się spodobał. Jak pewnie zauważyliście dodałam coś takiego jak stroje Diany i Emmy (w tym rozdziale). W zasadzie nie wiem czemu. Napiszcie co o tym myślicie i czy mam robić tak dalej. Następny rozdział dodam przy trzech komentarzach :)
XOXO, Adrianna
     



















sobota, 8 grudnia 2012

Informacja

     Wiem, że już strasznie długo czekacie, ale od dłużeszgo czasu nie miałam weny, dzisiaj znowu mam więc napiszę ile mi się uda i może już opublikuję. Mam nadzieję, że ktokolwiek to nadal czyta i nie piszę w pustkę.
________________________________________
XOXO, Adrianna