Łączna liczba wyświetleń

środa, 23 stycznia 2013

Atention!!

       Wczoraj postanowiłam, że znów zacznę pisać "chwilę zapomnienia". Wiem, że wielu z was miało mi za złe, że w ogóle przestałam, tak więc teraz będę pisać dalej. Mam nadzieję, że chociaż kilka osób to przeczyta i kogoś to ucieszy. Jednak jest jeden warunek, muszę tu mieć przynajmniej 5 komentarzy, wtedy zacznę pracę nad kolejnym rozdziałęm "chwili zapomnienia"
______________________________________________________
XOXO, Adrianna

wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 4

      Od konia dzieliło mnie już tylko około 10 metrów, gdy usłyszałam jak ktoś woła moje imię, co wyrwało mnie z tego hipnotycznego stanu. Odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam, że w moją stronę biegnie Ian, na jego twarzy malowała się czysta panika. Zatrzymałam się i w tym samym czasie usłyszałam niezadowolone prychnięcie konia. Coś mi się jednak nie zgadzało, było za blisko. Odwróciłam się w jego stronę. Tuż przede mną stał prawdziwy olbrzym i jednocześnie najpiękniejszy koń jakiego widziałam. Miał około metr 90 wzrostu, tak więc jego grzbiet był około 20 centymetrów ponad moją głową, a jego głowa zasłaniała mi słońce. Opuścił ją i powąchał moje włosy, po czym stanął między mną, a nadbiegającym Ianem, położył po sobie uszy, stanął dęba i uderzył kopytami w ziemię kilka metrów od chłopaka, który z przerażenia potknął się i przewrócił na plecy. Byłam już równie przerażona co Ian, mój hipnotyczny stan całkowicie się ulotnił i do władzy znów doszły racjonalne myśli.
      Boże jaka ja byłam głupia, podchodzić tak do obcego konia na pastwisku?!
      Jednak z jakiegoś dziwnego, niewytłumaczalnego powodu nie bałam się go. Moje przerażenie wynikało z martwienia się o Iana. Przeszłam więc między konia, a leżącego na ziemi chłopaka, spojrzałam na zwierze i z pewnością w głosie, która wzięła się niewiadomo skąd powiedziałam.
      - Zostaw!
      Byłam chyba w równie wielkim szoku co Ian, gdy koń mnie posłuchał, schylił głowę jakby w geście poddaństwa i cofnął się kilka kroków gdzie wciąż nas obserwując zaczął zajadać trawę. Gdy byłam pewna, że nie wróci, odwróciłam się i pomogłąm Ianowi wstać.
      - Wszystko w porządku? - Spytałam.
      - Chyba tak. - Odpowiedział z kredowo białą twarzą. - Chyba często widujesz konie...
      - Ostatnie gdy miałam 7 lat. Przepraszam, byłam jak zahipnotyzowana, teraz zdaję sobie sprawę, że to nie było zbyt mądre.
      - Gdyby to tylko był, którykolwiek inny koń... Ale akurat ten? Chodźmy stąd. - Złapał mnie za rękę i zaczął szybko ciągnąć w stronę płotu. Odwróciłam się jeszcze by zobaczyć, że koń podąża za nami w pewnym odstępie.
      Gdy przeszliśmy przez płot Ian też się odwrócił po czym pociągnął mnie jeszcze dalej w stronę stajni i posadził na łąwce przed nią.
      - A co jest z tym koniem nie tak?
      - Ma na imię Demon i jest to bardzo odpowiednie imię dla taiej bestii jak on. Jest przywódcą stada, a ty jesteś pierwszą osobą od zawsze, która podeszła tak blisko i nie skońćzyła w szpitalu, albo w kostnicy.
      - Naprawdę?! A wydaje się taki milusi. Jest piękny prawda? - Powiedziałam i spojrzałam na Demona, który stał przy płocie i wpatrywał się w nas z zainteresowaniem.
      - Milusi?! To zabójca. Nie widziałaś jak chciał mnie zdeptać?!
      - Ale mi nic nie zrobił...
      - Nie zdążył.
      - Nie uwierzę w to. Wiem, że nic by mi nie zrobił.
      - Radzę nie sprawdzać tej teorii...
      Odwróciłam głowę w stronę Iana.
      - A jednak ją sprawdzę. - Powiedziałam, wstałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę zagrody.
      - Czekaj! - Ian poderwał się z ławki i podbiegł kawałek za mną.- Widzę, że jesteś cholernie uparta... - Uśmiechnął się.- Pozwul chociaż, że zrobimy to razem. Jutro.
       - Dlaczego jutro?
      - Bo mam już dość przeżyć jak na jeden dzień. - Znów się uśmiechnął, a ten uśmiech rozbroił mnie zupełnie.
      - Okej.
      - Dzięki Bogu... Dzisiaj mogę Ci pokazać kilka spokojniejszych koni jeśli chcesz?
      Teraz to ja się uśmiechnęłam.
      - Z wielką chęcią.

      Gdy wróciłam do pokoju słońce zaczęło już zachodzić. Dziewczyny siedziały na kanapie w korytarzyku i plotkowały o czymś zaciekle gdy weszłam do środka.
       - Gdzieś ty była? - Emma poderwała się z kanapy.- Miałaś iść na obiad i nie wróciłaś przez - Spojrzała na zegar wiszący na ścianie - 2 i pół godziny!
       - Postanowiłam pozwiedzać. Byłam na łące. Spotkałam Iana w dosyć niecodziennych okolicznościach i gadaliśmy.
      Emma od razu trochę się uspokoiła, a nawet zaciekawiła.
      - Tego przystojniaka, na którego wpadłaś na korytarzu? I co? Opowiadaj! - Z powrotem usadowiła się na kanapie i patrzyła na mnie z wyczekiwaniem.
      - Nic, a co miało być? Gadaliśmy, pokazał mi konie...
      Megan przerwała oglądanie swoich paznokci i wtrąciła mi się w zdanie.
      - Ian Smith?
      - Nie wiem, nie przedstawialiśmy się sobie z nazwiska...
      - Wysoki, umięśniony, krótkie ciemno-blond włosy? - Dopytywała się Megan.
      - Tak. - Wtrąciła się Emma i z zaciekawieniam spojrzała na Meg. - Co o nim wiesz?
      - Pracuje w stajniach,, żeby zarobić na szkołę.Od kiedy tu jest nie widziałam go nigdy z żadną dziewczyną, szczerze mówiąc sądzę, że jest gejem. Ktoś tak miły i przystojny nie mógłby być jednocześnie singlem i hetero... A poza tym, jaki prawdziwy facet jeździ w tych czasach konno? Przynajmniej takie jest moje zdanie..
      - On jeździ konno?
      - I to jak! Boże, aż wzroku nie można oderwać, potrafi zrobić z koniem wszystko.
      - Może będzie mógł mnie uczyć... - Powiedziałam raczej do siebie niż do nich.
      - Chcesz się uczyć jeździć konno? Nie proś jego tylko zapisz się na to na wf. Przynajmniej będziesz miała z głowy te okropne lekcje i nie będziesz musiała wybierać dyscyplin.
      - A będę wtedy mogła wybrać konkretnego konia?
      - Już jakiś wpadł Ci w oko? Może jakiś ogier? - Emma puściła mi oczko.
      Przewróciłam oczami.
      - Demon.
      Rosalie zakrztusiła się sokiem który piła, A Megan wybuchnęła śmiechem. Emma siedziała tylko i patrzyła to na jedną to na drugą zaskoczona.
      - Czyś ty na głowę upadła czy co?! - Wykrztusiła Rosalie. - To nie koń to powtór. Mój ojcicec dosyć podstępnie sprzedał go szkole, żeby nie musieć się nim martwić, tylko sobie chodzi i je trawę. A ty chcesz na nim jeździć?! Ba, sama myśl o możliwości zbliżenia się do niego na bliżej niż 30 metrów napawa mnie przerażeniem.
       - Stałam koło niego...
      Rosalie wybałuszyła na mnie oczy.
      - Przez płot.
      - Nie, na środku pastwiska.
      - Ty naprawdę jesteś wariatką... - Wstała i weszła do swojego pokoju.
      Wszystkie patrzyłyśmy za nią, po czym Megan zlustrowała mnie spojrzeniem, wstała, uszczypnęła mnie w ramię i pokiwała głową.
      - Au! Co ty robisz?
      - Sprawdzam, czy jesteś żywa, czy może rozmawiam z duchem. Nie widzę na tobie żadnych siniaków. Jak to możliwe?
      - Demon nic mi nie zrobił. Powąchał mnie tylko, a potem tak jakby próbował odstraszyć Iana.
      - Ian też tam był?!
      - On chyba tak jakby próbował mnie ratować...
      - No tak, to do niego podobne. Co Ci w ogóle strzeliło do głowy żeby podchodzić do obcego konia, jeszcze takiego giganta... - Megan westchnęła i poszła do naszego pokoju. Zostałyśmy same z Emmą.
      - Z tego co właśnie usłyszałam, to cud, że z tobą rozmawiam. - Powiedziała po chwili.
      - On nigdy nic by mi nie zrobił. Wiem to.
      - Sądzę, że Rosa jednak wie lepiej. W końcu to był jej koń. Dostała go na 15 urodziny i przez rok próbowała się do niego zbliżyć. Potem sprzedali go Akademii.
      - I tak mam zamiar na nim jeździć.
      - Uparciuch... - Emma wstała z kanapy i zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
      Zostałam sama na pustym korytarzu.

      Gdy skończyłam lekcję szybko pognałam na pierwsze piętro i weszłam do zachodniego skrzydła. Przechodzący korytarzem uczniowie zdawali się być zaskoczeni, że widzą mnie w męskim skrzydle. Szybko znalazłam drzwi z numerkiem 10 i weszłam przez nie w pośpiechu wpadając na kogoś, tracąc równowagę i wywracając się na niego. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Iana bliskiego wybuchu śmiechem.
      - Znowu na mnie wpadłaś.
      - Przepraszam, nie wiem o co z tym chodzi. Zwykle nie wpadam tak często na ludzi.
      - Co tu robisz?
      - Nie ustatliliśmy wczoraj o której i gdzie się spotykamy.
      - Nie zmieniłaś zdania?
      - Nie. - Powiedziałam z mocą. - Mam zamiar udowodnić Ci, że mam rację.
      - W tym przypadku mam nadzieję, że będziesz ją miała... Ja teraz idę na zajęcia. Spotkajmy się o 17 przy stajniach.
      - No to jesteśmy umówieni. - Uśmichnęłam się i tyłem wyszłam z korytarza. Ian przeszedł koło mnie i zniknął za drzwiami do zachodniego skrzydła. Też ruszyłam w tamtą stronę.
      - Diana! - Odwróciłam się i zobaczyłam Ryana idącego w moim kierunku. - Czyżbyś już się za mną stęskniła?
      - Ależ oczywiście - Wywróciłam oczami.- A tak naprawdę to nie przyszłam do Ciebie.
      - A do kogo? - Wydawał się jednocześnie zaskoczony i zainteresowany.
      - Ian Smith. Może kojarzysz?
      - Ten biedak? No mogłaś lepiej wybrać... - Powiedział dosyć znaczącym tonem.
      - Będzie mnie uczył jeździć konno.
      - On? Przecież on nawet nie ma konia.
      - A ty masz?
      - Oczywiście. Każdy szanujący się mieszkaniec tego miasta ma konia.
      - Chyba każdy, którego na to stać.
      - Przecież to właśnie powiedziałem...
      Zapadła cisza.
      - Miłych zajęć. - Powiedziałam po chwili, odwróciłam się i wyszłam.

      O 17 stałam pod stajniami i głaskałam jednego z koni gdy usłyszałam za sobą dobrze mi już znany głos.
      - Gotowa?
      Odwróciłam się z uśmiechem.
      - Oczywiście. - Prawie w podskokach ruszyłam w stronę pastwiska. Już z daleka widziałam Demona. Trudno było go zresztą przeoczyć.
      - Na początek nie będziemy do niego podchodzić, spróbuję go zawołać. - Ian zagwizdał. Kilka koni podniosło głowy i ruszyło w naszym kierunku, ale Demon w żaden sposób nie dał po sobie poznać, że to usłyszał. A usłyszał na pewno.
      Poklepałam konie po nosach.
      - Demon! - Krzyknął Ian. - Chodź tu!
      Demon podniósł łeb i wciąż przeżuwając trawę spojrzał na Iana z wyższością po czym wrócił do koszenia łąki.
      Roześmiałam się.
      - Coś Ci chyba nie wychodzi.
      - Chyba tak... Co za uparte zwierze...
      Spojrzałam na konia i zawołałam go po imieniu. Ian spojrzał na mnie z politowaniem, ale zaraz potem jego mina się zmieniła, gdy zobaczył, że Demon zaczął kłusować w naszym kierunku. Wyglądał pięknie. Wyhamował około 5 metrów przed płotem i ten kawałek przeszedł wolno patrząc raz na mnie raz na Iana, który mimowolnie odsunął się kilka kroków, złapał mnie za rękę i próbował pociągnąć za sobą, ale ja uparcie stałam w miejscu. Wyjęłam z kieszeni smakołyk dla koni, który znalazłam w stajni i podałam mu na otwartej ręce. Poczułam jak dłoń Iana zaciska się mocniej na moim ręku.
      Demon pochylił głowę, powąchał moją dłoń po czym zjadł przysmak i dokładnie wylizał moją rękę. Uśmiechnęłam się bezwiednie i pogłaskałam go po szyji. Przekręcił lekko głowę i zamknął oczy jakby rozmarzony.
      - Dawno nikt Cię nie głaskał, co? - Spytałam go przysuwając swoją głowę do jego (była conajmniej 5 razy większa niż moja).

      - Jak tyś to zrobiła? - Spytał Ian, który wciąż stał w bezpiecznej odległości i trzymał moją rękę. Pociągnęłam go lekko.
      - Mówiłam Ci, że on mnie lubi. No chodź. Dotknij go.
      Chłopak dosyć niechętnie zbliżył się do mnie i konia. Demon podniósł szybko głowę i spojrzał na niego niepewnie. Położyłam mu dłoń na nosie i przysunęłam trochę jednocześnie go uspokajając. Po chwili zamiast mojej dłoni leżała tam dłoń Iana, który był w głębokim szoku.
      - To niewiarygodne... - Wyszeptał po czym spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.
      Odwzajemniłam uśmiech.