Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 9 grudnia 2012

Facebook

     A więc tak. Zrobiłam stronę swojego bloga na facebook'u żeby może zwiększyć liczbę czytających go ludzi. Będę tam dodawać informacje o tym kiedy wstawię następny rozdział i takie tam. Może porobie jakieś konkursy, jeśli będę miała kilka pomysłów na to co dalej sie wydarzy i nie będę mogła wybrać. W ten sposób będziecie mogli mieć jakiś wpływ na historię :) Jak wam się taki pomysł podoba? Piszcie mi tutaj, w komentarzach albo na facebooku.

______________________________________
XOXO, Adrianna

Rozdział 3

      Gdy skończyłyśmy jeść, poszłyśmy do pokoju. Trzeba było wejść po olbrzymich schodach na lewo od "stołówki" i przeszłyśmy korytarzem do wschodniego skrzydła. Składało się z wielkiego korytarza, po obu jego stronach było drzwi z numerami. Dziewczyny zaprowadziły mnie do tych z numerem 4. Przeszłyśmy przez nie i znów byłyśmy w korytarzu, ale znacznie mniejszym. Na samym środku lewej ściany stała duża czarna kanapa która kontrastowała z beżowymi ścianami, które były w całym budynku.
      - Czy te korytarze się kiedyś skończą? - Spytałam, a Emma parsknęła śmiechem.
      - To prawda, kiedy pierewszy raz tu byłam pomyślałam dokładnie to samo. Na szczęście to już ostatni. - Wskazała na drugie drzwi po prawej. - To twój pokój nr 4/3.
      - A wasz?
      - My mieszkamy w 4/4
      - To w jaki sposób jesteśmy współlokatorkami?
      - Dzielimy łazienkę.
      - Twoje bagaże pewnie już tam są, może powinnaś się rozpakować - Powiedziała Rosalie oglądając swoje paznokcie.
      - No to do zobaczenie. - Powiedziałam i weszłam do swojego pokoju. Usłyszałam jeszcze jak Emma karci Rose za bycie niemiłą, co sprawiło, że się uśmiechnęłam.
      Spojrzałam na pokój i podskoczyłam. Na jednym z łóżek siedział Ryan, przed nim leżała moja otwarta walizka, a on trzymał w rękach mój stanik i patrzył na mnie rozbawiony.
      - Zwariowałeś?! - Podeszłam do niego szybkim krokiem, wyrwałam mu go z ręki, cisnęłam z powrotem do walizki i zatrzasnęłam ją. - Co Ty tu w ogóle robisz?
      - Dziwna sprawa, chyba pomyliłem skrzydła...
      - Bardzo śmieszne...
      - Oj, chyba się nie gniewasz - Zrobił minę szczeniaczka, co od razu mnie zmiękczyło. Usiadłam koło niego.
      - Dobra, a teraz powiedz co naprawdę tu robisz.
      - Przecież powiedziałem...
      - Jasne bo Ci uwierzę, że po roku tu spędzonym nie wiesz gdzie jest twój pokój.
      - No dobra, niech Ci będzie. Stęskniłem się.
      Wywróciłam oczami, wstałam i zaczęłam rozpakowywać walizkę.
      - Poza tym jestem twpim przewodnikiem, pomyślałem, że może masz jeszcze jakieś pytania...
      - Skoro i tak tu jesteś możesz mi powiedzieć, dlaczego jestem jedyną osobą w tej szkole, która nie wie gdzie co jest i jak działa?
      - Większość pierwszoklasistów ma, albo miało tu rodzeństwo, a nawet jeśli nie, to szkoła co jakiś czas robi imprezy dla całego miasta, wszycy przychodzą, zwiedzają odwiedzają znajomych... Po prostu wszyscy już tu byli. - Patrzył jak przekładam ubrania do szafy przy łóżku, na którym siedział.
      - Świetnie, to potwierdza, że jestem tu najpewniej jedyną osobą, która nie wie gdzie co jest...
      - Dokładnie - Ryan uśmiechnął się.
      - Nie, no to ekstra... W takim razie muszę jak najszybciej poznać wszytskie zakamarki tego miejsca.
      - Na szczęście znasz doskonałego przewodnika... - Puścił oczko.
      - Dobra, jutro zaczynają się zajęcia tak?
      - Tak.
      - I będę musiała poznajdywać wszystkie te klasy i w ogóle, tak więc... Trzeba by sprawdzić na moim planie czy mamy jakieś lekcje niedalek siebie.
      - Mamy kilka razem, z tego co pamiętam.
      - Jak to, razem? Przecież jesteś w innym roczniku...
      - Owszem, ale w tej szkole to nie robi różnicy. Na jednych zajęciach może być kilka osób z pierwszej klasy, kilka z drugiej i kilka z trzeciej.
      - Dziwna ta szkoła...
      - Co najdziwniejsze główne założenie takich lekcji rzeczywiście się sprawdza... Elenor chodziło przede wszystkim o to, żeby uczniowie uczyli się sami i żeby Ci starsi pomagali młodszym.
      - Okej... W takim razie sprawdźmy które lekcje mamy wspólnie. Pamiętasz swój plan?
      - Jasne złotko, po roku nie ma szans by go nie pamiętać...
      Wyjęłam swój plan z kieszeni i usiadłam koło niego. Przysunął się do mnie i zaczął czytać mój plan.
      - Mamy jutro razem matmę na 9 lekcji, a w środę mamy razem 11, 14 i 15 lekcję.
      Spojrzałam na plan, w środę mieliśmy razem biologię, chemię i angielski. Z bólem zaczęłam sobie uświadamiać, że to już naprawdę zaczęła się szkoła, a wakacje poszły w zapomnienie.
     Witajcie klasówki i uczenie się do późna - pomyślałam ze smutkiem.
     - Co jest? Zamyśliłaś się.
     - Co? A, przepraszam, właśnie zdałam sobie sprawę, że wakacje się skończyły...
     - Tu naprawdę nie jest tak źle. - uśmiechnął się - Dobra, muszę lecieć, do zobaczenia na matmie.
     Ryan podszedł do drzwi i w momencie, w którym je otworzył zderzył się z Megan, która właśnie wchodziła.
     - Au! - Megan odskoczyła w tył i spojrzała w górę.
     Ryan ominął ją i wyszedł z pokoju bez słowa. Megan spojrzała na mnie z mieszaniną obrzydzenia i zainteresowania na twarzy.
     - Czy to naprawdę musi być akurat on? Nie mogłaś się zauroczyć w kimś innym? Kimkolwiek...
     - Nie jestem nim zauroczona, sam tu przylazł. Był tu gdy przyszłam i bynajmniej go nie zapraszałam. Poza tym, nie jest w moim typie. A ty czemu go tak nie lubisz?
     - Tak mi wpojono, nasze rodziny nienawidzą się od jakichś tysięcy lat... bla, bla, bla... Tak więc jako dobra posiadaczka nazwiska Wolf jestem zobowiązana go nienawidzić. A poza tym jest po prostu wkurwiający. Za krótko go znasz żeby to do końca zrozumieć.
     - Nienawidzą od tysięcy lat? Dlaczego?
     - Tego akurat nikt już chyba nie wie, no może moja dziwna babcia, ale ona na pewno nikomu nic nie powie...
     - I nigdy Cię to nie ciekawiło?
     - Oczywiście, że tak. Tylko nikt nie chciał mi powiedzieć wszyscy mówili "Nie wiem", albo "Jesteś jeszcze za młoda"... W końcu się poddałam.

      Ze snu obudziła mnie poduszka, która trafiła prosto w moją głowę. Przewróciłam się na drugi bok i zobaczyłam stojące przy drzwiach Emma i Megan. Ta pierwsza przygotowywała się już do kolejnego rzutu.
     - Czy Wyście powariowały?! - Powiedziałam zaspanym głosem.
     - Za pół godziny zaczynają się zajęcia. Nie wiem jak można tak długo spać. - Powiedziała Megan i zaczęła przebierać się w dresy.
     - A ty co? Chyba nie idziesz tak na lekcję? - Spytałam.
     - Ja już skończyłam lekcje na dzisiaj, teraz mam wolne - Powiedziała i usiadła z książką na swoim łóżku. - Masz szczęście, że masz pierwszą lekcję z Emmą, któa uznała za stosowne sprawdzić czy wstałaś,
     - Już skończyłaś? Jakto? Która godzina? - Poderwałą się z łóżka i pobiegłam do łazienki po drodze biorąc z krzesła ubranie przygotowane poprzedniego dnia.
     - Wpół do 12 - usłyszałam jeszcze Emmę zanim zamknęłam za sobą drzwi.

     10 minut później szłyśmy już z Emmą korytarzem do klasy nr 25. Emily mówiła coś o nauczycielu od chemii i ogólnie o tym jak wyglądają lekcję, a ja zastanawiałam się skąd ona to wszytsko wie, prrzecież tak samo jak ja szła właśnie na swoją pierwszą lekcję w tej szkole. Nagle z rozmyślań wyrwał mnie fakt, że wpadłam na kogoś.
     - Przepraszam! To moja wina - zaczęłam dukać odzyskując równowagę i tym samym wysuwając się z uścisku chłopaka, który mnie złapał.
     - Nic nie szkodzi - Zaśmiał się i pomógl mi stanąć pewniej na nogach. Gdy odzyskałam równowagę wreszcie byłam w stanie spojrzeć na niego. Był bardzo wysoki, miał krótkie ciemno-blond włosy i niebieskie oczy w których możnaby się utopić. - Jestem Ian - Dodał po chwili z uśmiechem.
     - Diana. Jeszcze raz przepraszam.
     - Tak, tak my tu gadu gadu, a zaraz się spóźnimy... - Powiedziała Emma, która była teraz niemal mojego wzrostu (zazwyczaj był raczej niska, ale jak zdążyłam zauważyć, zawsze gdy wychodziła z pokoju zakładała wysokie obcasy. Ciekawe czy miało to jakiś związek z faktem, którego dowiedziałam się o Megan, że Ryan woli wysokie dziewczyny)
     - Jeżeli martwicie się spóźnieniami to znaczy, że jesteście w pierwszej klasie. Mam rację?
     - Tak. To jest Emma, zwykle jest bardziej towarzyska.
     Emma spojrzała na mnie spode łba, ale zaraz potem rozluźniła się i spojrzała z uśmiechem na Iana.
     - Czemu ty nie przejmujesz się spoźnieniem?
     - Nauczyciele raczej nie zwracają na to uwagi i tak uczymy się w zasadzie sami, oni tylko pomagają nam jak czegoś zupełnie nie rozumiemy i zadają pracę domową. Jeżeli umiesz materiał z lekcji i zrobiłeś zadaną na niej prace domową, to nie ma znaczenia czy na niej byłeś czy nie...
     - Z każdym dniem ta szkoła staje się coraz dziwniejsza... - Wymruczałam pod nosem. - Tak czy siak wolałybyśmy nie spóźnić się na pierwszą lekcję.
     - Nie będę was zatrzymywał.
     Zostawiłyśmy Iana na korytarzu i weszłyśmy do klasy tuż przed dzwonkiem. Po chwili wszedł nauczyciel, przedstawił się i powiedział, że możemy przychodzić do niego z każdym problemem, ale najpierw powinniśmy spróbować zapytać starszych kolegów. Niektórzy w ogóle go nie słuchali (zapewne właśnie Ci starsi koledzy). Gdy skończył usiadł przy biurku, otworzył gazetę i zaczął czytać, a my nie miałyśmy pojęcia co teraz ze sobą zrobić. Zobaczyłyśmy, że starsi uczniowie wyjęli podręczniki i zaczęli czytać pierwszy rozdział. Tak więc zrobiłyśmy to samo. Było to powtórzenie absolutnych podstaw, czyli budowa atomu i takie tam. Kilkanaście minut po dzwonku do klasy wszedł Ian, rozejrzał się po czym usiadł przy naszym stoliku.
      - Cóż za zbieg okoliczności - Powiedział i wyjął swój podręcznik.
      Uśmiechnęłam się i dalej wertowałam swój.

     Lekcje skończyły się 0 16.50, ostatnią z nich - biologię, też miałam z Emmą. Rozeszłyśmy się, bo byłam głodna i postanowiłam pójść coś zjeść, a Emma jadła przed lekcjami i powiedziała, że musi iść zapytać Rosalie o coś z geografi czego zupełnie nie zrozumiała, a ma z tego gigantyczną pracę domową. Tak więc ja poszłam do stołówki, a ona do pokoju.
     W stołówce było znacznie więcej ludzi niż gdy byłam tu poprzednio, ale udało mi się znaleźć w miarę pusty stolik. Zjadłam kawałek tarty z warzywami i babeczkę po czym postanowiłam pozwiedzać trochę teren za szkołą. Dziewczyny mówiły, że są tam wielki łaki, na których pasą się szkolne konie. Uznałam, że koniecznie muszę to zobaczyć. Wyszłam na główny dziedziniec i od razu oślepiło mnie słońce. Obeszłam szkołę dookoła i zobaczyłam chyba najpiękniejszy widok w moim życiu. Przede mną rozpościerała się gigantyczna łąka, której część byla oddzielona płotem. Pasły się tam dziesiątki koni wszelkiej maści. Na horyzoncie widać było las. Wzdłuż płotu biegła ścieżka, która z prawej strony kończyła się ogromną stajnią, koło której były wygrodzone ujeżdżalnie.
     Gdy byłam mała przez kilka lat jeździłam konno z mamą, a potem ona miała wypadek i strasznie się połamała i nie pozwalała mi dłużej jeździć. Ruszyłam ścieżką w stronę stajni i patrzyłam na konie, gdy jeden z nich przykuł moją uwagę. Był wielki, czały czarny i stał z głową zwróconą dokładnie w moją stronę. Stał dobre 30 metrów ode mnie, ale widziałam go dokładnie. Jego czarna grzywa powiewała na wietrze. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Rozejrzałam się, przeszłam przez płot i jak zahipnotyzowana ruszyłam w jego stronę.

***
Ian
      Wyszedłem ze stajni z dwoma wiadrami wody w rękach i zastanawiałem się nad jednym z zadań z pracy domowej z informatyki gdy zobaczyłem dziewczynę idącą po padoku. Przesunąłe wzrok w kierunku, w którym szła i prawie dostałem zawału. Jakieś 20 metrów przed nią stał Demon i wpatrywał się w nią. Pracowałem przy tych koniach od początku szkoły żeby na nią zarobić, więc dobrze znałem je wszystkie i wiedziałem, że imię tego akurat było bardzo trafnie wybrane. Był to istny demon. Był cholernie niebezpieczny, nienawidził ludzi i żadnemu nie pozwolił się do siebie zbiżyć, a Ci którzy próbowali źle kończli. Pięciu pracowników stajni trafiło w zeszłym roku do szpitala w stanie ciężkim, bo próbowali wyczyścić mu kopyta. Jeden z nich zmarł w wyniku obrażeń wewnętrznych (został praktycznie zadeptany przez to 900 kilowe monstrum). A był to człowiek, który od dziecka pracował z końmi i znał je na wylot. 
     Tak więc teraz gdy zobaczyłem tą kruchą dziewczynę, jak gdyby nigdy nic idącą w stronę tego potwora zrobiło mi się słabo. Puściłem wiadra i puściłem się biegiem w jej stronę. Gdy byłem na tyle blisko by dokładniej się jej przyjrzeć rozpoznałem w niej dziewczynę, która wpadła na mnie na korytarzu dziś rano. Jak ona miała na imię?!
     - Diano! Nie!


_________________________________________
Przepraszam, że czekaliście na ten rozdział tak długo, ale miałam prawdziwy brak weny. Mam nadzieję, że wam się spodobał. Jak pewnie zauważyliście dodałam coś takiego jak stroje Diany i Emmy (w tym rozdziale). W zasadzie nie wiem czemu. Napiszcie co o tym myślicie i czy mam robić tak dalej. Następny rozdział dodam przy trzech komentarzach :)
XOXO, Adrianna
     



















sobota, 8 grudnia 2012

Informacja

     Wiem, że już strasznie długo czekacie, ale od dłużeszgo czasu nie miałam weny, dzisiaj znowu mam więc napiszę ile mi się uda i może już opublikuję. Mam nadzieję, że ktokolwiek to nadal czyta i nie piszę w pustkę.
________________________________________
XOXO, Adrianna

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 2

       - Przepraszam. Rosalie i Emma? - Spytałam dziewczyny, gdy podeszłam trochę bliżej.
       Obie odwróciły głowy w moją stronę. Brunetka patrzyła na mnie z wyższością, a blondynka z miłym zainteresowaniem. To właśnie ona się odezwała.
       - Tak, ja jestem Emma, a to Rose. Wybacz jej to spojrzenie, ale nie za bardzo lubi obcych. - uśmiechnęła się. - A ty to kto?
       - Diana. Diana North, wydaje mi się, że będę waszą współlokatorką...
       - Ach, tak... - Rosalie obejrzała mnie całą z lekkim grymasem na twarzy.
       - Współlokatorką? To świetnie, a poznałaś już Megan? - Spytała Emma.
       - Nie... A powinnam.
       - Cóż tutaj każdy ją zna. Jest, jakby to powiedzieć... Szkolną sex bombą. Będziesz z nią w pokoju, więc mam nadzieję, że nie będą Ci przeszkadzać ciągłe wizyty nocne... No cóż najwyżej będziesz przychodzić do nas.
       Rosalie nie wydawała się być zbyt podekscytowana tą propozycją, ale nic nie powiedziała.
       - Witam was wszystkich w nowym roku szkolnym. - Usłyszeliśmy z głosiników głos Elenor i ucichłyśmy. - Serdecznie witam zarówno nowych jak i starych uczniów. Mam nadzieję, że tak jak w poprzednich latach ta szkoła stanie się miejscem, do którego będziecie chcieli wracać. Przypominam, że nie wolno wam wychodzić poza teren szkoły. To znaczy, przekraczać lasu za północnym skrzydłem, rzeki za wschodnim i wzgórza za zachodnim. No i oczywiście drogi. Nie będę długo gadać, bo wiem, że was tym zanudzę. Tak więc zapraszam na obiad, tych którzy jeszcze nie jedli, a reszta niech robi co chce.
      - Miałyśmy zamiar iść coś zjeść. Idziesz z nami? - Spytała Emma, gdy dyrektorka odeszła już od mikrofonu.
      - Jasne, umieram z głodu. - Uśmiechnęłam się poszłam za dziewczynami do jadalni. Był to naprawdę wielki pokój z kamienną podłogą i ścianami. Wszędzie stały masywne stoły z ławkami przy nich. Gdy byłam tu wcześniej z Ryan'em było znacznie więcej ludzi. Teraz schodzili się powoli i siadali małymi grupkami, rozmawiając się i śmiejąc. Usiadłyśmy z dziewczynami przy drugim stole z prawej strony. Siedziałam z boku, a dziewczyny usiadły obok siebie i zaczęły nakładać sobie różne rzeczy z wielkich półmisków na środku stołu. Nagle Emma krzyknęła do kogoś siedzącego kilka stołów dalej.
      - Megan! Chodź tu!
      Dziewczyna odwróciła głowę w naszą stronę, uśmiechnęła się i powiedziała coś do siedzących wokół niej chłopaków, po czym wstała i ruszyła w naszą stronę. Idąc seksownie kołysała biodrami, a efekt ten potęgowała krótka spódniczka w kratkę i czerwona bluzka, z pod której wystawał czarny stanik. Wstążkę miała zawiązaną jak krawat. Do tego czerwone buty na wysokim obcasie stukały głośno na kamiennej podłodze. Po chwili siedziała już naprzeciwko mnie.
      - Co jest? - Spytała zabierając Rosalie z talerza ogórek i chrupiąc go.
      - Poznaj Dianę, to twoja współlokatorka. - Powiedziałą Emma i wskazał na mnie.
      Megan podała mi rękę i potrząsnęła nią.
      - Miło mi. Diano North.
      - Wiesz jak się nazywam? - Spytałam zaskoczona.
      - Jasne, że tak. Moja poprzednia roomie ze mną nie wytrzymała i poprosiła o zmianę pokoju, więc musiałam trochę poszperać, żeby dowiedzieć się czegoś o nowej. Jesteś z Maryland prawda?
      - Tak, ale od 8 lat mieszkam z wujkiem tutaj.
      - Przykro mi.
      - Nie, Tony jest extra.
      - Mówię o twoich rodzicach. Musiało Ci być ciężko.
      Byłam zdziwiona, że nawet o tym wie. Spuściłam lekko głowę, a Megan przeskoczyła przez stół, usiadła obok mnie i przytuliła. Uśmiechnęłam się do niej. Miałam przeczucie, że się dogadamy.
      - Dobra ja muszę spadać, chłopcy się niecierpliwią. - Powiedziała po chwili Megan, wstała i poszła tam skąd przyszła. Zaraz potem na jej miejsce wskoczył Ryan i objął mnie ramieniem.
      - Cześć, kochanie.
      Przewróciłam oczami.
      Emma spojrzała na nas podejrzliwie.
      - Znacie się?
      - Ależ oczywiście. - Odpowiedział Ryan nim zdążyłam otworzyć usta.- Nawet chodziliśmy ze sobą z godzinę...
      Nie mogłam powstrzymać parsknięcia śmiechem. Ryan uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
      - Naprawdę? - Emma była widocznie zaciekawiona.
      - Ryan oprowadzał mnie po szkole. - Powiedziałam, a Ryan spojrzał na Emmę.
      - Tak, niestety nasze chodzenie ze sobą na tym się kończy. Na razie... - Powiedział i z zabawnie tajemniczą miną odszedł od naszego stołu.
      - Chyba Cię lubi... - Powiedziała cicho Emma, gdy był wystarczająco daleko by jej nie usłyszeć.
      Spojrzałam na nią nic nie rozumiejąc.
      - Emma szaleje za Ryan'em - Powiedziała Rosalie nie podnosząc wzroku ze swojego talerza pełnego warzyw. A już zaczynałam rozważać czy jest niemową...
      - Nieprawda! - Oburzyła się Emma, ale na jej twarz wylał się rumieniec. - No może trochę mi się podoba... - Dodała po chwili.
      - No to z nim pogadaj. - Wydawało mi się to oczywiste.
      - Słuchaj, chodzą o nim pewne plotki. Wynika z nich, że jeżeli sam do Ciebie nie zagada, to możesz nawet nie próbować, bo to oznacza, że mu się nie podobasz. Widocznie lubi rude...
      - Och, daj spokój. Zawsze warto spróbować. - Uśmiechnęłam się i zjadłam łyżkę zupy dyniowej. 
      - Może i tak... Mogłabyś zaaranżować jakieś spotkanie?
      - Emma, znam go może z półtorej godziny!
      - Ale widać, że na Ciebie leci, tak więc zgodzi się na wszystko. - Była tak rozpromieniona, że trudno byłoby jej odmówić.
      - Dobrze, spróbuję... - Rzuciła się na mnie z piskiem i przytuliła. - Ale nic nie obiecuję.
      - Jasne, oczywiście!

Powrót

      No dobra, będę pisać dalej, ale bardzo proszę, jeżeli ktoś to czyta to niech komentuje, bo jeśli t ego nie robicie, mam wrażenie, że piszę do ściany... :) Niedługo będzie nowy rozdział bo pracuję nad nim już dosyć długo.

_____________________________________
XOXO, Adrianna

sobota, 6 października 2012

No Sorry :(

Jako, że nikt tego bloga już od dość dawna nie czyta zawieszam go aż ktoś się może zainteresuje. Ja tam dla własnej przyjemności piszę co innego, to piszę dla was, więc jeżeli jednak ktoś chciałby żebym pisała dalej, to dajcie mi jakoś znać. W komentarzu najlepiej, bo najbardziej mnie to ucieszy :) A do tego czasu żegnam się z wami...

_________________________________________________________
XOXO, Adrianna

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 1

       - Śpiąca królewno, pora wstawać.- Głos wdarł się do mojego snu.
       Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam, że nade mną stoi Tony.
       - No już wstawaj, chyba nie chcesz spóźnić się pierwszego dnia szkoły?
       Szkoły?! O matko!
       Szybko poderwałam się z łózka i pobiegłam do łazienki trzaskając drzwiami. Usłyszałm śmiech Tony'ego i jak schodzi na dół. W pół godziny później byłam już wykąpana, umalowana i ubrana w "mundurek" szkoły, czyli czarną, dosyć długą wstążkę z białym nadrukiem "Daren Academy", którą kilka tygodni temu przysłano nam pocztą. Zeszłam na dół i usiadłam przy stole w kuchni, gdzie czekała już miska jogurtu z owocami. Zwykle nie miałam tu takich luksusów, jak zrobione śniadanie, ale dzisiaj Charlie wiedziała, że im szybciej wszystko pójdzie, tym krócej będzie musiała mnie oglądać, tak więc robiła wszystko co mogłby przyspieszyć mój wyjazd.
       Gdy wszystko zostało zapakowane do samochodu, pojechaliśmy do miejsca gdzie miałam spędzić następne 10 miesięcy.

***

       Chwilę po tym jak pożegnałam się z Tonym i Charlie (która na pożegnanie rzuciła mi diabelski uśmieszek), zostałam sama na dziedzińcuu przed wielką szkołą. Nawet na zdjęciach nie wydawała się taka wielka. Dziedziniec znajdował się naprzeciwko wejścia i pomiędzy dwoma skrzydłami: wschodnim i zachodnim. Gdy tak stałam z walizkami i torbą na ramieniu, patrząc na ogrom tego budynku, podeszła do mnie kobieta z wielkim uśmiechem na ustach. 
       - Ty pewnie jesteś Diana North.
       - Zgadza się proszę pani. - Uśmiechnęłam się.
       - Tylko nie pani, mów mi Elenor. Jestem tu dyrektorką, ale nie jestem jeszcze tak stara by mówić do mnie per Pani... Czekaj, zaraz znajdziemy Ci kogoś do oprowadzania...  O! Ryan! Chodź tu!
       Rozejrzałąm się wokoło. Na dziedzińcu było sporo ludzi. Uczniów, wszyscy mieli na sobie wstążki. Zastanawiałąm się, które z nich to Ryan, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramiona i obrócił. Wrzasnęłam, poczym zobaczyłam przed sobą chyba najprzystojniejszego chłopaka jakiego w życiu widziałam. Uderzał się otwartą dłonią w ucho, próbując odzyskać słuch.
       - O matko, dziewczyno, ale masz głosik... 
       - Ryan, zachowuj się! - Skarciła go Elenor. - Diana, to jest Ryan Croft. Z pewnością pokaże Ci wszystko co warte uwagi w tej szkole...
       - Och, Elenor, możesz być tego całkowicie pewna... To, w którym pokoju mieszkasz? - Zwrócił się do mnie z zawadiackim uśmiechem, a dyrektorka przewróciła oczami.
       - Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. - Odpowiedziałam.
       - Mieszka w 4/3. Skoro już wszystko jasne to zostawię was i zaraz wyślę kogoś po twoje rzeczy Diana.- Powiedziała i ruszyła w stronę wejścia.
       - Cóż za zbieg okoliczności... Mieszkam dokładnie w tym samym pokoju. - Powiedział Ryan, gdy Elenor była na tyle daleko by go nie usłyszeć.Wcześniej wiódł za nią wzrokiem, ale teraz spojrzał na mnie.
       - Jakto? - Spytałam
       - No dobra, wydajesz się fajna, więc nie będę sobie z Ciebie robił żartów. Na razie... To. - Wskazał kawałek budynku po naszej lewej. - jest wschodnie skrzydło. Mieszkają w nim dziewczyny, a to - wskazał w prawo. - jest zachodnie skrzydło i mieszkamy w nim my. - Tu pokazał siebie, a na mojej twarzy automatycznie pokazał się uśmiech. Gdy to zobaczył też się uśmiechnął, a na mojej twarzy wykwitł rumieniec.- Pokoje są numerowane oddzielnie. To znaczy, że zarówno w żeńskim jak i męskim skrzydle jest pokój 4/3. Może to przeznaczenie...- Puścił mi oczko. - Okej, przejdźmy do rzeczy. Co chcesz zobaczyć?
       - Nie mam pojęcia co tu jest warte zwiedzania. Zdaję się na Ciebie.
       - Dawno nie słyszałem tych słów... "Zdaję się na Ciebie", no cóż pewnie już niedługo też przestaniesz mi na tyle ufać, ale na razie czuję się mile połechtany. No więc najpierw... - Zamyślił się na chwilę. - pokój nauczycielski. Musisz zdobyć plan lekcji, lepiej go nie zgub bo to twój własny plan, który będzie obowiązywał Cię przez trzy lata.
       - Ten sam plan przez trzy lata?!
       - To nie jest zwykła szkoła kotku. Ona jest zajebista, tylko trzeba się wczuć w jej rutyne. Ale po maksymalnie tygodniu to będzie miejsce, z którego nie będziesz chciała wychodzić.
       - I tak bym pewnie nie chciała. Wszystko jest lepsze niż mój dom...
       - Ojej, opowiedz mi wszystko skarbie. - Powiedział, objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić do wejścia.
       Nie wiedzieć czemu opowiedział mu swoją historię, ale oficjalną wersję, taką, w której rodzice zginęli w pożarze. Tak właśnie ustalili strażacy, a ja miałam wtedy tylko 8 lat, moja wersja się nie liczyła. Uznali, że to z powodu szoku coś wymyślam i przez pół roku jechałam na środkach uspokajających. Zwiedzanie szkoły zajęło nam z godzinę. Trwałoby to dłużej, ale spieszyliśmy się na apel. To znaczy, ja się spieszyłam bo Ryan miał go bardzo głęboko...
       Apel odbywał się na dziedzińcu, gdy tam przyszliśmy były tam już tłumy ludzi.
       - Przykro mi, ale muszę Cię już zostawić, nie mam zamiaru znowu tego słuchać. Najlepiej pójdź do nich - pokazał dwie dziewczyny, rozmawiające ze sobą. - To Rosalie i Emma, będziesz z nimi mieszkać. Radzę jak najszybciej poznać ich słabości, bo potem będziesz miała większe szanse na dostanie się do łazienki... - Zrobił komicznie poważną minę. Wybuchłam śmiechem.
       - Dzięki za radę.
       - Zawsze do usług. - Ukłonił się i po kryjomu wsunął się do środka.
       Stałam przez chwilę po czym ruszyłam w stronę dziewczyn.

Szkoła Diany


_______________________________________________
Strasznie się z nią natrudziłam. Mam nadzieję. że wam się spodoba. Proszę o komentarze XOXO, Adrianna

Przepraszam

      Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale wiecie- wakacje. Mój mózg się kompletnie wyłączył, albo nie miałam czasu bla bla bla... :) Ale teraz znów przyszłam mi ochota na pisanie, więc niedługo będzie pierwszy rozdział. Ponieważ postanowiłam połączyć prolog z tym poprzednim pierwszym rozdziałem i zrobić, żeby całość była prologiem. Jest to niezbędny zabieg, do tego by choć trochę mi się to opowiadanie podobało... Tak więc niedługo będziecie mogli przeczytać ciąg dalszy.

__________________________________________
XOXO, Adrianna

poniedziałek, 2 lipca 2012

Prolog

       Był środek nocy, gdy nagle obudziły mnie krzyki z dołu. Przerażona wyszłam z łóżka, wyjęłam mój gaz pieprzowy z torebki i na palcach pobiegłam do schodów. Gdy byłam w połowie piętra gdzieś w kuchni padł strzał. Dobrze znałam ten dźwięk, tata strzelał z tego karabinu do porcelanowych krążków, które wypuszczał w powietrze. Przyspieszyłam i pobiegłam w stronę kuchni. Wpadła na mnie Julia, nasza kucharka.
       - Panienko, proszę tam nie iść. Proszę się schować! - Wychrypiała. Wciąż trzymała się za bok, ale dopiero teraz zobaczyłam, że spomiędzy jej palców cieknie ciemny, czerwony płyn.
       Zakryłam usta dłonią. W tym momencie Julia straciła równowagę i wywróciła się na mnie. Podtrzymałam ją przez chwilę, ona spojrzała na mnie niewidzącymi oczami i wyszeptała jedno słowo, którego znaczenia nadal nie rozumiem. Potem jej głowa opadła bez życia. Zdałam sobie sprawę, że po moich policzkach płyną łzy. Ocknęłam się dopiero gdy usłyszałam kolejny krzyk z kuchni. To z pewnością był głos mamy. Ztarłam łzy z twarzy zakrwawioną ręką, delikatnie odłożyłam Julię na bok i pobiegłam w stronę krzyku. W połowie korytarza potknęłam się o coś miękkiego i upadłam jak długa. Odwróciłam się i zobaczyłam ciało naszego ogrodnika. Leżało w kałuży krwi, a z jego pleców wystawał długi metalowy pręt. Krzyknęłam. Szybko zasłoniłam usta dłonią gdy zrozumiałam swój błąd, ale było za późno... Spróbowałam wstać i syknęłam z bólu, miałam skręconą kostkę. W jakiś nieznany mi sposób doczołgałam się do kuchni. Zobaczyłam tam kilka ubranych na czasno osób w maskach  i moich rodziców. Tata stał przodem do przeciwników z karabinem w rękach, a za nim na podłodze w kałuży krwi, oparta o ścianę siedziała mama.
       - Nigdy jej nie dostaniecie! - Wrzasnął tata.
       - Nie byłbym tego taki pewnien, Mark. Wydaje mi się, że sama do nas przyjdzie. Ale wszystko w swoim czasie. Najpierw pozbędziemy się przeszkód... - Powiedział najwyższy z napastników.
       Skinął głową na jednego ze swoich popleczników, a ten w niewiarygodnie szybkim tempie znalazł się tuż za plecami taty. Złapał go za głowę i mocno przekręcił. Usłyszałam trzask i sekundę później tata leżał martwy.
       - Sid, Max pójdźcie jej poszukać, wydaje mi się, że słyszałęm krzyk, to mogła być ona. - Powiedział ten wysoki i zaraz dwie osoby ruszyły w moim kierunku.
       Przerażona zaczęłam czołgać się w stronę tajnego pokoju przy salonie. Odkryłam go, gdy miałam 8 lat i nie wiedział o nim nikt inny. Pod ręką wyczułam przesuwającą się płytkę, odsunęłam ją lekko i wdusiłam przycisk. Przede mną otworzyły się małe drzwiczki. Szybko przez nie przeszłam i zamnkęłam za sobą. Zrobiłam to w ostatniej chwili bo zaraz usłyzałam kroki tuż obok mnie.
       Przesiedziałam w ukryciu wydawałoby się parę godzin. Już od jakiegoś czasu nie słyszałam żadnego dźwięku, ale wolałam nie ryzykować. Nagle zaczęło się robić strasznie gorąco i zobaczyłam pod drzwiami pomarańczową łunę. Domyśliłam się, że to ogień i postanowiłam jednak wyjść. Gdy otworzyłam drzwi Buchnęło we mnie światło i gorąc. Zasłoniłam twarz rękami i po omacku pobiegłam w stronę drzwi wyjściowych. Naglę zrobiło się jeszcze goręcej i zdałam sobie sprawę, że mój szlafrok się pali. Zrzuciłam go szybkim ruchem i wybiegłam przez drzwi. Kilkanaście metrów dalej padłam na mokrą trawę i odwróciłam się w stronę domu. Płonął. Miejsce, w którym się urodziłam, w którym się wychowałam, w którym przeżyłam tyle szczęśliwych chwil... Płonęło. A mnie było zimno. Cholernie zimno. Po raz pierwszy spojrzałam na siebie. Moja cienka, jedwabna pidżama nie była już biała i luźna. W tej chwili przyklejała mi się do skóry i była poplamiona krwią.
       Gdzieś w oddali usłyszałam syreny, odetchnełam z ulgą i zemdlałam.

***

       Stałam przed domem. Był wielki i piękny, była jesień co potwierdzały piękne kolory drzew po obu stronach podjazdu. Otworzyły się drzwi i wyszedł z nich Tony, brat mojego ojca. Zawsze go lubiłam, ale rzadko widywałam od kiedy się ożenił i zamieszkał w Alabamie. Zawsze przypominał mi Roberta Downey Juniora...
       Tuż na nim wyszła Charlie, jego żona. Jej z kolei nienawidziłam. Była potworna. Oby nigdy nie miała dzieci. Ona odwzajemniała moją niechęć. Była chudą blondynką, ładną (co jeszcze bardziej mnie wkurzało), a jej mina żadko wyrażała jakieś emocje. Miała wiecznego pokerface'a... Czasem tylko uśmiechała się do mnie diabelsko gdy Tony nie patrzył.
       - Rose! Tak strasznie mi przykro! Dowiedziałem się dopiero kilka dni temu... Jak to przeżyłaś? - Powiedział Tony i przytulił mnie. Próbowałam być twarda, bo tata nauczył mnie, że płacz to słabość, ale po policzku spłynęło mi kilka łez. Tony wytarł je kciukiem, pocałował mnie w czoło, objął ramieniem i poprowadził do domu. Gdy przechodziliśmy obok Charlie spojrzałąm na nią, a jej mina mówiła "nareszcie będę mogła zamienić twoje życie w piekło".


_____________________________________________
No i jest. Prolog nowego opowiadania. Mam nadzieję, że wam się spodobał i błagam o komentarze :D
XOXO, Adrianna